Historia Cholerycznej Matki Polki
Choleryczna Matka Polka to przede wszystkim kobieta z dwójką (niesfornych do granic momożliwości dzieci), starym ( którego ma ochotę zabić minimum 5 razy dziennie ), która powróciła z paro letniej emigracji (nie mogąca odnaleźć sie w szarości i nie wychodzącej z pewnych norm Polszy) i jak standardowa polka zapomniała języka ojczystego, dlatego blędy ortograficzne, stylistyczne oraz interpunkcyjne to dla niej chleb powszedni, studentka, choleryczka w pełnym słowa tego znaczeniu, z dużym bagażem doświadczeń, ale małym przebiegiem na liczniku, dbająca o swoją rodzinę, starając się przemycić coś dla siebie.
Moja historia odpowiada na pytanie, dlaczego przestałam używać zwrotu napewno nie oraz nigdy w życiu.
Opuszczając Polsze kilka lat temu powiedziałam sobie jedno : nigdy nie wrócę tutaj na dłużej niz 2 tygodnie. Przez następne 4 lata system ten sprawdzał się znakomicie. Pierwszy rok na mojej skandynawskiej emigracji był rajem, do którego trafilam. Życie studenckie, pierwsza praca, duże zarobki, korzystanie z życia, pierwsze doznania luksusu, który był realizowany za własne środki. To był Eden. Komu by woda sodowa nie uderzyła do glowy?
Później pojawił się on czyli stary. Plan był prosty oderwać się od ojczyzny, mąż rodem z bajki o Wikingach, dobra praca, kariera, wspaniałe życie z wyimaginowanego zdjęcia z instagrama. Ale nie tym razem. Mąż patriota i do dziś uważam, że chyba ten urok osobistym sprawił, że trzy miesiące później byłam już w ciąży, a po kolejnych trzech byłam już żoną. I tu zaczęły pojawiać się wątpliwości, że los bywa przewrotny, jednak nie dało mi to jeszcze do myślenia.
Po wielu wydarzeniach ważnych i mniej ważnych, które zmieniły wiele w moim życiu wciąż żyłam w przekonaniu, że nigdy już nie wrócę do Polski. Tak więc wróciłam, a cofnąć się nie mogę. Brnąc dalej w "nigdy w życiu" i "napewno nie". To nigdy nie będę mieszkać z rodziami po czym mieszkałam bez nich tylko pół roku mojego życia. Nigdy nie będę chciała mieszkać blisko nich, a więc buduję się za rodzinnym domem. Nigdy nie będę siedzieć w domu i zajmować sie tylko nim i życiem rodzinnym, no to siedze 8 miesiąc. Nigdy nie pozwolę sobie na rozłąkę z mężem bo pieniądze nie mają znaczenia, więc rozłąka trwa już 4 miesiąc. I wiele innych nie, ale najistotniejsze jest nigdy nie założę blog, a wiec właśnie tworzę pierwszy wpis.
Założyłam co by po raz kolejny udowodnić sobie, że napewno czegoś nie zrobię. By wylać swoje flustracje i żale, patenty na przetrwanie, nabrać dystansu, być może wskazać komuś drogę lub dać wsparcie w niedoli. Ten blog traktuję jako moją terapię w niedoli matki polki, której jednym aktualnie zajęciem jest dom, dzieci i milion przyziemnych spraw.
Dlaczego matka polka? Dla mnie to synonim kobiety, która jest w pełni oddana swojej rodzinie, dziecią, każdy obowiązek wykonuje z niesamowitym uśmiechem, nigdy się nie skarży, nie narzeka, nie jest zmęczona, nie reaguję emocjami. Potrafi wszystko i każdego zadowoli. To głowa rodziny, zorganizowana, punktualna, zadbana.
Ja zwrot matka polka traktuje z ironią bo jak każdy normalny człowiek nie jestem pozbawiona wad, uczuć i swoich własnych potrzeb. A więc jestem typowym przeciwieństwem matki polki z dużym dodatkiem wszystkich cech choleryka, które ubarwiają mój świat.